Przejdź do głównej zawartości

Kiedy dźwięki bolą




    Zdarzyło wam się cierpieć na migrenę? Jeśli tak pewnie wiecie jak dokuczliwy jest wtedy każdy dźwięk. Jak denerwuje, wyprowadza z równowagi, sprawia, że chcecie zakryć uszy, uciec i schować się gdzieś albo krzyczeć. Wyobraźcie sobie teraz, że taki stan trwa zawsze, 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Nie do zniesienia.

    W takiej rzeczywistości żyje dziecko z nadwrażliwością słuchową. Jest to zaburzenie powodujące wzmożoną reakcję na dźwięki co wywołuje dyskomfort, ból, potrzebę reakcji, aby zmienić swój stan. Wydaje się, że ma ono supersłuch. Często słyszy coś zanim inni będą w stanie to usłyszeć - szept, tykanie zegara. Dźwięki, na które nikt inny nie zwraca uwagi. Te dźwięki są dla dziecka dezorganizujące. Nie wszystkie oczywiście, ale niektóre specyficzne - dla jednego będzie to krzyk innych dzieci, dla innego dźwięk wydawany przez karetkę, dla jeszcze innego ogólnie zbyt duże natężenie hałasu. Dzieli je rodzaj dźwięku na jaki reagują negatywnie, jego natężenie. Łączy to, że ich układ nerwowy nie potrafi tych dźwięków filtrować. Żyjemy w takim pędzie i w takim nagromadzeniu bodźców, że nasz mózg musiał nauczyć się wychwytywać z tego chaosu to, co dla nas istotne i nadawać temu znaczenie. U dzieci z nadwrażliwością słuchową ten filtr nie działa prawidłowo. Odbierają dźwięki intensywniej niż przeciętnie przez co cierpią. Na poziomie fizycznym mówią rzeczywiście "że hałas boli", na poziomie psychicznym są w ciągłym pobudzeniu, ciągłej gotowości do walki albo ucieczki. Wywołuje to ogromne zmęczenie. Przeciążenie. Są bezbronne wobec hałasu jaki wokół nich istnieje. Po dniu spędzonym w szkole są całkowicie wyczerpane.  

    Dzieci z nadwrażliwością słuchową wykształcają różne reakcje adaptacyjne. Jedne fizycznie chowają się przed dźwiękiem zatykając uszy. Są wycofane, ciche. Inne cały czas kontrolują otoczenie. O tych drugich postronny obserwator nie powiedziałby, że cierpią z powodu nadwrażliwości słuchowej, bo same generują duży hałas. Głośno się bawią, krzyczą, śpiewają. To nic innego jak mechanizm obronny pozwalający im zagłuszać dźwięki, nad którymi nie mają kontroli, produkując znane, własne. 

    Bez względu na to jaki mechanizm adaptacyjny wykształciło dziecko z zaburzeniami modulacji słuchowej i jak silne są u niego te zaburzenia, pewne jest, że niespodziewane dźwięki i ich zbyt duże natężenie niekorzystnie wpływają na jego funkcjonowanie. Obniżają poziom koncentracji, wywołują zmęczenie, apatię, drażliwość, agresję, niekiedy fizyczny ból.

    Aby pomóc dziecku należy zapewnić mu warunki do regeneracji przeciążonego układu nerwowego. Częstsze przerwy w spokojnym, cichym miejscu. W szkole czy przedszkolu w miarę możliwości pracę w mniejszych grupach. Dla dzieci, u których nadwrażliwość jest bardzo duża pomocne może być wykorzystanie słuchawek wygłuszający - redukują hałas, ale dziecko nadal słyszy co się do niego mówi. 




    Dobrze byłoby, aby w domu dziecko miało zapewnione spokojne, bezpieczne miejsce w którym może się wyciszyć i zrelaksować. Podczas nauki czy odrabiania lekcji wyłączamy radio, telewizor itp. Dobiegające z nich dźwięki będą rozpraszać dziecko i sprawią, że trudniej będzie mu się skoncentrować na wykonaniu zadania. Podobne zasady stosujemy wieczorem przed zaśnięciem. Redukcja liczby bodźców docierających do wrażliwca pozwoli mu szybciej się wyciszyć i spokojnie zasnąć. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zima zima zima... Garść pomysłów na zimowe zabawy sensoryczne

Zima w pełni i nie odpuszcza. "Bestia ze wschodu dotarła"  :) Śnieg w niektórych miejscach leży w innych go jak na lekarstwo. Więc zachęcam do zorganizowania dzieciom sensorycznych atrakcji w domowym zaciszu.  Dzisiejszy post w zasadzie będzie mocno techniczny, bo po prostu zaproponuję konkretne "przepisy" na zimowe zabawy sensoryczny. Na pierwszy ogień idzie sztuczny śnieg :) Można wykorzystać kiedy pogoda za oknem mimo zimy mało zimowa albo po prostu dziecko jest chore czy na kwarantannie i tęsknie spogląda za okno. Przepisów jest kilka. Mam dla Was 2. Oba do wykonania ze składników, które macie na pewno w kuchni. Pierwszy w wersji jadalnej, który można zrobić nawet dla malucha, który ma tendencję do wkładania wszystkiego do buzi.  Potrzebujecie: - miskę  - mąkę ziemniaczaną  - wodę lub olej (np. słonecznikowy lub rzepakowy) Mąkę wsypujemy do miski i dodajemy stopniowo odrobinę wody tylko do momentu aż śnieg zacznie zlepiać się w kulki. Jeśli dodacie za d...

"Paluszek i główka"...czy to tylko szkolna wymówka? O objawach psychosomatycznych u dzieci

Mamo boli mnie brzuch ...słyszysz kolejny raz rano z pokoju dziecka. W pierwszym odruchu sprawdzasz czoło czy nie ma gorączki, robisz szybki przegląd wczorajszego menu. Może coś mu zaszkodziło. Dzwonisz do szefa i tłumaczysz, że dziś nie przyjdziesz do pracy. Albo (mamy przecież pandemię) gorączkowo zastanawiasz się jak ogarnąć wszystkie zaplanowane na dziś "call-e" z marudzącym dzieckiemu boku. Jakoś dasz radę. Zdrowie dziecka najważniejsze. Jak nowonarodzony Dochodzi południe, chore i marudzące dziecko dawno przestało już narzekać na bolący brzuch. Owszem nadal narzeka ale na nudę i dopomina się przekąski, możliwości pogrania na konsoli, kolejnej bajki, zabawy z tobą etc. A ty? Ty zastanawiasz się czy rzeczywiście tak szybko mu przeszło, czy dałaś się złapać na typową szkolną wymówkę. Jeśli rzecz ma miejsce jednorazowo szybko zapominasz. Było minęło. Ale jeśli powtarza się częściej zaczynasz szukać przyczyny. W sytuacji nawracających bólów brzucha czy głowy pierwszym krokie...

Merge si asa - czyli socjologiczno-psychologiczne przemyślenia po ponad pół roku w Rumunii

Zmiany i czego się po nich spodziewać Kiedy pod koniec sierpnia wyjeżdżaliśmy do Rumunii zupełnie nie wiedzieliśmy czego oczekiwać. Niepewność dodatkowo potęgował fakt pandemii, która niby przycichła ale nikt do końca nie wiedział na jak długo. Jak się okazało nie na długo niestety. Po naszej pierwszej krótkiej wizycie uczucia mieliśmy mieszane, wszak widzieliśmy tylko Bukareszt, który jak to mówią albo się kocha albo nienawidzi. Piękny nie jest, choć skrywa urokliwe miejsca. Co nas pozytywnie zaskoczyło to to, że w Bukareszcie bez najmniejszego problemu w zasadzie wszędzie da się porozumieć w języku angielskim. Tyczy się to i młodszego i starszego pokolenia a nawet większości dzieci. Oczywiście to nie tak, że jest to ich drugi język jednak w podstawowych kwestiach idzie się dogadać wszędzie, w sklepie, u fryzjera, z kurierem czy z zagajającą cię starszą panią w parku. O tym ostatnim przekonaliśmy się odkąd mamy psa - rodowite rumuńskie szczenię i często jesteśmy pytani o jego wiek....