Przejdź do głównej zawartości

Żeby tak nie trzeba było jej zaganiać do lekcji... iskra nadziei dla zdesperowanych rodziców.




Żeby tak choć raz, jeden raz sama usiadła i bez jęczenia, zrobiła lekcje.... Żeby skupił się na chwilę napisał te szlaczki w liniach bez zmazywania, kreślenia przez pół godziny... Jakże byłoby pięknie gdyby oni sami, bez ponaglania i przypominania robili te wszystkie rzeczy.

Znacie? Macie czasem takie marzenia ;) Ile razy wołacie "odrób lekcje", "zrób matematykę", przypominacie "powtórzyłaś tabliczkę mnożenia?" "spakowałaś strój na W-F"? Jeśli to wasza codzienność zachęcam do lektury - daje nadzieję :)

Wrzesień dobiega końca, więc kto ma w domu statystycznego pierwszaka nieoswojonego z pracami domowymi i dopiero wdrażającego się do szkolnych obowiązków zaczyna powoli rwać włosy z głowy. Ten ze starszymi szkolnymi dziećmi albo przypomniał sobie zeszłoroczne bitwy i na myśl o kolejnych miesiącach ma ochotę wyjść oknem, albo....... sam "odrobił lekcje" odpowiednio i szczęśliwie nie musi już jak strażnik pilnować odrabiania zadań domowych, bo jego marzenia stały się rzeczywistością.

Oczywiście możecie powiedzieć, że znacie dzieci, które bez mrugnięcia okiem od początku obowiązkowo i sumiennie odrabiają zadane lekcje. Takie, które zazwyczaj pamiętają o przyniesieniu bibuły na plastykę i nauce do sprawdzianu. Tak, są takie niewątpliwie. Natomiast należą do mniejszości. Statystyczna większość na hasło "odrób lekcje" ma tysiąc ważniejszych rzeczy do wykonania a o rzeczonej bibule przypomina sobie rano w progu szkoły.

Co więc zrobić, aby zakończyć codzienny rytuał polegający na twoim "odrób lekcje" i dziecka "za chwilkę", która to chwilka zastaje was przy kolacji? Poniżej kilka prostych zasad, które mogą w tym pomóc.

Ustalcie plan dnia

Wspólnie z dzieckiem ustalcie plan działania po powrocie ze szkoły. Przy czym słowo "wspólnie" ma tu kluczowe znaczenie. W szkole mały człowiek ma niewiele do powiedzenia, obowiązują określone zasady, kolejność lekcji. Na niewiele rzeczy odnośnie swojej aktywności ma wpływ. W większości przypadków musi dostosować się do narzuconych mu reguł i ram czasowych. Zatem w domu niech to on ustali czas i kolejność. Są dzieci, które wolą zrobić zadanie od razu po powrocie ze szkoły, aby później mieć czas na zabawę i odpoczynek. Są takie, które potrzebują najpierw się zregenerować, poleżeć w ciszy czy odreagować w aktywnościach fizycznych a dopiero później są gotowe do kolejnej porcji nauki. Niektóre będą wolały odrobić wszystko od razu inne preferują przerwy między kolejnymi etapami. Wysłuchaj więc swojego dziecka i daj mu możliwość ustalenia co i kiedy będzie robiło, od jakiego zadania zacznie. Przy czym jako rodzic pamiętaj o zabezpieczeniu czasu na sen i posiłek i ewentualnych zajęciach pozalekcyjnych, które trzeba w tym planie uwzględnić. Jeśli dziecko będzie miało wpływ na to jak wygląda jego popołudnie i samo określi kiedy jest czas na odrabianie lekcji będzie bardziej skore do realizacji planu.

Oddaj dziecku odpowiedzialność


Jeśli przyzwyczaisz dziecko, że to ty pamiętasz o jego zadaniach domowych, klasówkach czy konieczności przyniesienia ekstra rzeczy do szkoły, ono nie będzie sobie zaprzątać tym głowy. Bo po co skoro ma osobistego asystenta . A ty? Ty będziesz coraz bardziej sfrustrowanym rodzicem. Zatem oddaj dziecku odpowiedzialność za realizację jego obowiązków. Oczywiście na miarę jego możliwości. Pierwszoklasistę będziesz jeszcze nadzorować ale w miarę upływu czasu niech tego nadzoru będzie mniej. Znam wielu rodziców, którzy o zgrozo pakują plecak za dziecko. Proszę nigdy tego nie rób. Co najwyżej sprawdź wspólnie z dzieckiem czy zabrało wszystkie potrzebne rzeczy (ale po tym jak plecak jest już przez nie spakowany, nie przed!). Zamiast przeglądania zeszytów i librusa zapytaj dziecko co ma dziś zadane. Niech będzie zmuszone samodzielnie to sobie przypomnieć lub zajrzeć do zeszytu.

Nie odrabiaj zadań za dziecko

Nie cierpię słów nigdy i zawsze ale tutaj nie mogę użyć innego - nigdy przenigdy nie odrabiaj zadań za dziecko i nie stój przy nim jak strażnik. 7-latek zapewne będzie potrzebować twojej pomocy np. w zrozumieniu polecenia i częściej będzie potrzebował abyś był/a obok podczas gdy wykonuje zadanie. Przy starszym staraj się coraz bardziej wycofywać. Ogranicz się do sprawdzenia zadania po wykonaniu albo odpowiedzi na pytania dziecka wtedy, gdy tego rzeczywiście potrzebuje. Daj mu jednak najpierw przestrzeń i szansę aby podjęło próbę samodzielnego wykonania. Siedząc przy dziecku cały czas stajesz się automatycznie słownikiem, kalkulatorem i encyklopedią. Wiadomo, że szybciej i łatwiej jest uzyskać odpowiedź od ciebie, niż poszukać jej samodzielnie w książce czy choćby w internecie. A kiedy już sprawdzasz zadanie i znajdujesz rzeczy to poprawy pamiętaj o tym, jak komunikujesz to dziecku. Zanim każesz mu coś poprawić, doceń wysiłek i podkreśl co zrobiło dobrze. (więcej o feedbacku na pewno wkrótce napiszę)

I na koniec pozwól dziecku popełniać błędy i uczyć się na nich

Tu jeszcze wrócę do kwestii oddania odpowiedzialności dziecku. Dając mu możliwość popełniania błędów wspierasz proces uczenia się. Pokazujesz, że droga do wiedzy, do sukcesu nie zawsze jest prosta i czasem zdarzają się potknięcia. Ale te potknięcia są okazją do wyciągania wniosków. Uczą tez radzić sobie z porażką w przyszłości. Więc nie trzymaj dziecka pod kloszem. Jeśli nie odrobi zadania domowego i dostanie kiepską ocenę, może następnym razem zapamięta. Jeśli kolejny raz w progu przy wyjściu do szkoły oświadcza "zapomniałam ci powiedzieć mamo mieliśmy dzisiaj przynieść litrowy słoik na technikę" to nie biegaj nerwowo po domu w poszukiwaniu słoika a już na pewno nie rób szybkiej rundki do supermarketu. Jeśli akurat masz na wierzchu (lucky you) no to daj oczywiście, bo nie o to też chodzi, aby dziecku utrzeć nosa. Jeśli nie masz słoika trudno. Dziś dziecko pójdzie bez Może będzie mu przykro, trochę wstyd, może będzie się złościć. Daj mu prawo do tych uczuć. Wspieraj. Ale nie stawaj na głowie, aby za wszelką cenę je od nich w tej sytuacji uchronić. To dla dziecka cenna lekcja. Następnym razem nauczy się, że trzeba z wyprzedzeniem informować o niestandardowych potrzebach.

No ale co ludzie powiedzą, co sobie pomyśli nauczyciel? Co ze mnie za rodzic jeśli nie dopilnowałem żeby dziecko odrobiło pracę domową czy przyniosło ten nieszczęsny słoik? Ano nic. Nauczyciel też człowiek, często również ma dzieci i jeśli jest rozsądny to pomyśli sobie, że dziecko ci nie powiedziało i będzie wspierał jego samodzielność :) Oczywiście mówimy tu o statystycznej większości dzieci mniej lub bardziej zdolnych ale bez trudności rozwojowych.

Jeśli mimo wdrożenia tych zasad dziecko notorycznie nie odrabia prac domowych a uwagi nauczyciela nie wywierają na nim wrażenia. Lub wręcz przeciwnie nauka mu "nie idzie" ale bardzo się tym przejmuje wtedy warto przyjrzeć się bliżej możliwym przyczynom takiego stanu rzeczy. To już jednak temat na kolejny post.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zima zima zima... Garść pomysłów na zimowe zabawy sensoryczne

Zima w pełni i nie odpuszcza. "Bestia ze wschodu dotarła"  :) Śnieg w niektórych miejscach leży w innych go jak na lekarstwo. Więc zachęcam do zorganizowania dzieciom sensorycznych atrakcji w domowym zaciszu.  Dzisiejszy post w zasadzie będzie mocno techniczny, bo po prostu zaproponuję konkretne "przepisy" na zimowe zabawy sensoryczny. Na pierwszy ogień idzie sztuczny śnieg :) Można wykorzystać kiedy pogoda za oknem mimo zimy mało zimowa albo po prostu dziecko jest chore czy na kwarantannie i tęsknie spogląda za okno. Przepisów jest kilka. Mam dla Was 2. Oba do wykonania ze składników, które macie na pewno w kuchni. Pierwszy w wersji jadalnej, który można zrobić nawet dla malucha, który ma tendencję do wkładania wszystkiego do buzi.  Potrzebujecie: - miskę  - mąkę ziemniaczaną  - wodę lub olej (np. słonecznikowy lub rzepakowy) Mąkę wsypujemy do miski i dodajemy stopniowo odrobinę wody tylko do momentu aż śnieg zacznie zlepiać się w kulki. Jeśli dodacie za dużo wody

"Paluszek i główka"...czy to tylko szkolna wymówka? O objawach psychosomatycznych u dzieci

Mamo boli mnie brzuch ...słyszysz kolejny raz rano z pokoju dziecka. W pierwszym odruchu sprawdzasz czoło czy nie ma gorączki, robisz szybki przegląd wczorajszego menu. Może coś mu zaszkodziło. Dzwonisz do szefa i tłumaczysz, że dziś nie przyjdziesz do pracy. Albo (mamy przecież pandemię) gorączkowo zastanawiasz się jak ogarnąć wszystkie zaplanowane na dziś "call-e" z marudzącym dzieckiemu boku. Jakoś dasz radę. Zdrowie dziecka najważniejsze. Jak nowonarodzony Dochodzi południe, chore i marudzące dziecko dawno przestało już narzekać na bolący brzuch. Owszem nadal narzeka ale na nudę i dopomina się przekąski, możliwości pogrania na konsoli, kolejnej bajki, zabawy z tobą etc. A ty? Ty zastanawiasz się czy rzeczywiście tak szybko mu przeszło, czy dałaś się złapać na typową szkolną wymówkę. Jeśli rzecz ma miejsce jednorazowo szybko zapominasz. Było minęło. Ale jeśli powtarza się częściej zaczynasz szukać przyczyny. W sytuacji nawracających bólów brzucha czy głowy pierwszym krokie